piątek, 14 maja 2010

hibernacja.

stresuję się, już teraz. ciekawe co będzie w niedzielę. o.O

zimno. znowu mam lodowate dłonie. kto by pomyslał, że niedawno były takie ciepłe. a może mi się tylko wydawało?
niektórych decyzji nie podejmujemy sami. jestesmy do nich zmuszani. jednak nie chodzi tu o tortury czy jakikolwiek inny szantaż. wiedząc, że tak będzie lepiej, decydujemy się na kroki, których nie chcemy. pomimo, że tego nie chcę, to godzę się na 'mniejsze zło'.
bo może całkiem zamarzną mi palce, ale dam radę.
a może tak własnie ma być.

niedziela, 2 maja 2010

I have to.

matura, maturaaa. dżizys, to chyba ważny moment w życiu. chociaż im bliżej tym mniej się stresuję. mam wrażenie, że wszyscy dookola przezywają to bardziej niż ja. Jakos się tam napisze, daj Bóg.

ile jeszcze można stąpać po tak niepewnym gruncie? ile można być utrzymywanym w niepewnosci? ile razy jeszcze nie zrozumiem o co w tym tak naprawdę chodzi i kim jestem w tej grze?
chyba nie rządam zbyt wiele, odrobina stałosci naprawdę wystarczy. nie trzeba białego konia, wysokiej wieży i cmokania w rączkę. nie trzeba też nie wiadomo jakich deklaracji i przyrzeczeń. no może jedno trywialne słowo. 'jestem tu'. i kilka sekund potem: 'i chcę zostać dłużej'.

a jeżeli nie, to po prostu odejdź. i nie dzwoń już, nie pisz. bo chyba tak będzie lepiej. to jest tak jak ze złamaniem kosci. te, które pękły prosto i szybko, szybciej się zrastają. oby tak było ze mną.